Rana w okolicach karku paliła ostrym bólem, jednak adrenalina we krwi nie pozwalała na przejmowanie się tym. Echo całej akcji było jeszcze we mnie. Nawet nie czułem, abym jeszcze krwawił. Zwykły wampir jest w stanie przeżyć postrzał, który nie uszkadza żadnego z istotnych narządów. Kulka w serce, utrata dużej ilości krwi jest dla nas równie śmiercionośna, co dla zwykłych ludzi. Oparzenia znosimy znacznie lepiej, a wahania temperatur nie robią prawie żadnego wrażenia, nurkowanie w lodowatej wodzie trochę hartuje. Trucizny… Prędzej otruje się koza niż wampira. To mówi wszystko.
Jednak ja jestem trochę inny, moja regeneracja jest na wyższym poziomie. Nie wiem na jak wysokim, ale nie mam ochoty testować gdzie jest jej granica. Na pewno nie mogę sobie pozwolić na oberwanie w serce, głowę albo aortę. Tam ułamki sekund sprawiają, że miliony tkanek i naczyń krwionośnych są rozrywane na strzępy, a ciśnienie krwi jest tak ogromne, że zanim dojdzie do mnie, co się stało wampirzy Eden będzie mnie witał.
Z drugiej strony ciekawi mnie czy jestem o wiele silniejszy od swoich pobratymców. Poczucie własnej siły rodzi dziwną chęć sprawdzania jej. Czując własną potęgę podświadomie pragnę ją manifestować na wszelkich polach. Boję się, że to może się obrócić przeciwko mnie.
Ból powoli zaczynał mijać, sprawy bieżące zaczęły napływać do mojego rozumku. Czy Zdziśkowi nic nie będzie? Pierwszy raz w życiu widziałem ranę postrzałową z tak bliska. Rozsądek przemawiał, że mimo dość efektownych obrażeń powinien się wylizać.
Trzeba wlać w siebie odrobinę optymizmu, nikt z naszych nie zginął. Zdzisiek miał darmową wizytę u dentysty, ekspresowe usuwanie ubytków. Z chłopakami rozprostowaliśmy kości i pobiegaliśmy po lesie, nawet trochę postrzelaliśmy. Nobel wyszedł na spacer, a jak tego mało to może się dowiemy, kto chciał Nas skasować.
Widzenie we wszystkim negatywnych aspektów jest destruktywne dla naszej osobowości. Ciągle zauważamy to, co nam nie pasuje. Z czasem zdarzenia dla nas sprzyjające, szczęśliwe momenty zaczynamy odbierać jako odstępstwo od normy i podświadomie tęsknimy za powodami do marudzenia.
Koniec z tym. W tym lesie jest naprawdę bardzo ładnie…
Po wypowiedzeniu tych słów rzucił mi się w oczy widok roztrzaskanej czaszki pechowego snajpera.
-Bardzo ładnie, a przede wszystkim kolorowo.
-Rozmawiałem z Arturem, to jeden z członków Twojej grupy, jakbyś nie wiedział. Opowiedział mi, że uratowałeś im skórę, zrobiłeś na nich wszystkich ogromne wrażenie, nie do końca są w stanie uwierzyć, że jakiś młokos dał radę.
Tata nie do końca był zachwycony całym zajściem, wolałby chyba żebym schował się za drzewem i czekał aż pozostałe grupy skończą robotę. To wydaje się logiczne, jednak w momencie zagrożenia życia swojego lub kompanów chłodna kalkulacja to nieczęste zjawisko.
-Można tak powiedzieć, ale chyba nikt by nie zginął jakbym poczekał na was leżąc schowany wraz ze Zdziśkiem za pniakiem.
Przyznaję się do błędu, to chyba nazywa się dorosłość. Chociaż dojrzałością jest także chęć ustatkowania się, nie zabieranie na szkolne wycieczki plecaka pełnego słodyczy czy choćby stawianie dobra bliskich nad swoje.
-Nie wiesz tego, Zdzisiek dostał dość konkretnie. Może uratowałeś mu życie, nie wiesz też czy ten nicpoń z giwerą jak trąba słonia nie odstrzeliłby komuś tyłka.
-No ale…
Myślałem, że tata chce mnie zrugać za mój akt głupiego heroizmu. Mu chyba ciężko wypowiedzieć pochwałę. Mam czasami wrażenie, że skąpi ich, bo sam nie doświadczył ich zbyt wiele. Może boi się, że skończą się i nie będzie na później?
-Młody zrobiłeś dobrze, zareagowałeś właściwie. Jestem z ciebie dumny, bardziej niż ze wszystkich dzieł, jakie kiedykolwiek napisałem. Synu.
Ciemne pomieszczenie z mocnym, żelaznym krzesłem na środku. Na nim siedzi wysoki mężczyzna o idealnej sylwetce. Nie jest on nabitym mięśniakiem. Rzeźba jego ciała sugeruje, że spryt i szybkość stawia ponad siłę. Byłby ideałem urody gdyby nie oczy. Całe czarne, nieludzkie, potworne.
Ręce skrępowane kajdankami podłączonymi pod prąd, wystarczy, że wstanie z krzesła i gorzko pożałuje.
Kilka blizn po postrzałach z dnia ubiegłego zdobi jego ciało. Żaden z wampirów lekarskiej społeczności nie mógł uwierzyć, że wylizał się z tego tak szybko. Nie ma prawie żadnego śladu.
Seria z mp5 uderzyła prosto w jego brzuch zanim zdążył chwycić broń. Gdy akcja się skończyła był w stanie próbować uciekać.
Twarda bestia. Takie są najgorsze, własną nogę odgryzie by tylko móc nią okładać wroga po głowie.
Przesłuchanie nic nie dało, zero chęci współpracy. Zgodzono się, że jedyną opcją będą dość popularne tortury albo nafaszerowanie go jakimiś narkotykami. Druga opcja jednak zyskała większe poparcie. Tortury są przecież nieludzkie! Głosy sprzeciwu spaliły na panewce ideę wkładania rozżarzonych prętów w różne części ciała.
Do celi wszedł jeden z wampirów. Oczy więźnia wodziły za nim dokładnie.
Zadawał do znudzenia mnóstwo pytań, wciąż te same. Cały czas, w kółko.
Próba irytacji więźnia byłą także jakąś metodą, łamanie psychiki nie jest procesem, który trwa kilka dni.
-Milczysz, nic nie chcesz powiedzieć. My cię nauczymy bycia wylewnym. Szczególnie, kiedy ktoś ładnie prosi.
Podszedł bliżej, zajrzał w oczy osadzonemu. Uśmiechnął się z wyraźną satysfakcją. Jednak w ułamku sekundy jego mina zrzedła. Więzień skrępowany tylko kajdankami kopnął piszczel wampira z taką siłą, że jego głowa z impetem uderzyła o posadzkę. Oszołomiony nie był w stanie wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku, a już sekundę później nie miał na to kompletnie żadnej ochoty, gdy poczuł ciężkie buty na swojej głowie ułożone w taki sposób, że skręcenie karku to fraszka, szczególnie dla kogoś tak doświadczonego.
-A teraz wyjmiesz kluczyki z kieszeni.
Julek nie miał ochoty protestować, rozkuł czarnookiego. W myślach analizował sytuację, wiedział, że więzień nie ma szans. Uspokoił się trochę. Wtedy rozległ się trzask skręconego karku. Julek nie musiał się już martwić niczym, absolutnie niczym.
Cykl opowieści,
codziennie nowe części.
Mój mail: dawidwyrozebski@gmail.com
Numer gadu: 20749650
Odpowiadam na pytanie: Tak czytamy od prologu w górę ;)
Najnowsze części zamieszczane są u góry strony ;)
Zachęcam do obserwowania mojego bloga poprzez usługę OBSERWUJ, to pozwoli na otrzymywanie wiadomości o zmianach na blogu i podpisywanie się stałym nickiem pod postami :)
Pozdrawiam!
czwartek, 1 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kto komu skręcił kark? ponieważ nie wiem czy dobrze zinterpretowałem końcówke.
OdpowiedzUsuńKtoś ze skręconym karkiem jest beztroski, nieprawdaż? :D
OdpowiedzUsuńMocne :))
"Prędzej otruje się koza niż wampira" powinno być: "Prędzej otruje się kozę niż wampira" lub "Prędzej otruje się koza niż wampir" a pozatym świetne proszę o więcej!!!
OdpowiedzUsuńKiedy jakiś nowy post :(
OdpowiedzUsuńCzekamy na ciąg dalszy...
OdpowiedzUsuńChyba komuś śię znudziło pisanie dalszej części...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się nie znudziło. Jednak można chyba pomyśleć też o tym, że były święta, a na dodatek po wolnym wraca się na uczelnię(co zwykle bywa bolesnym zderzeniem się z rzeczywistością). Dajmy autorowi chwilę czasu, wena jest zależna od innych czynników, ja wierzę że niedługo do nas wróci;)
OdpowiedzUsuńkiedy coś nowego??
OdpowiedzUsuńChyba nigdy...
OdpowiedzUsuńNo chyba się znudziło fakt były Swięta ale jest wyraźnie napisane co poniedziałek nowa część a już mineły 3 poniedziałki od ostatniego posta...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGwarantuję, że Autorowi tego bloga absolutnie nie towarzyszy poczucie znudzenia. Musicie jednak zrozumiec, że opowiadanie to pozostaje jedynie dodatkiem do jego życia, które ostatnio podporządkowane jest bardzo napiętemu harmonogramowi. Przypominam, że Dawid jest studentem, który za kilkanaście dni przystąpi do poprawkowych egzaminów maturalnych, jak wiadomo, na POZIOMACH ROZSZERZONYCH. Wszystko po to, by w październiku móc dostac się na medycynę. Ponad to, ma szereg licznych zobowiązań wobec uczelni, na której aktualnie studiuje oraz wobec AZSu, w którym trenuje kilka razy w tygodniu po trzy godziny siatkówkę. Ma też rodzinę, z którą na co dzień dzieli go 700km, oraz dziewczynę, która potrzebuje jego uwagi;)Bardzo ciężko pogodzic ciężką pracę, jaką jest codzienne wkuwanie biologii i chemii na poziomach baaardzo zaawansowanych z jednoczesnym studiowaniem, trenowaniem, poświęcaniem czasu dla najbliższych i pisaniem bloga. Dajcie mu trochę czasu, a zamiast narzekac na brak kolejnego posta może pożyczcie mu szczęścia na maturze?:)Myślę, że jego największe marzenie tj. dostanie się na medycynę, jest o stokroc ważniejsze (przynajmniej na tą chwilę) aniżeli kontynuacja historii Jarka.
OdpowiedzUsuńP.S Wszystkie informacje tutaj zawarte pochodzą z pierwszej ręki. Pozdrawiam:)
Wniosek taki... przeliczył swoje siły. Wiedział, że maturę będzie zdawał, bo na ten pomysł to chyba nie wpadł w ciągu ostatniego miesiąca. Trzeba się zapisać i takie tam [chyba].
OdpowiedzUsuńWielka ściema.
Po co dokładać zobowiązania, gdy nie umie się wobec nich wywiązać. Po co to było, hę?
Tłumaczenie z pierwszej reki piękne i faktycznie mucha nie siada, ale co mnie to obchodzi jako czytelnika. Autor z wielkimi ambicjami nic nawet nie napisał, że zrobi przerwę na święta. No przynajmniej mógłby usunąć tekst, ze nowe części codziennie.
Mam też wrażenie, że piszemy tu tylko do siebie bo tu już nie zagląda. Nie komentuje, nie odpowiada.
Przerwa na święta jest rzeczą niewymagającą wyjaśnienia bądź wcześniejszej zapowiedzi;/ Po co to było? Ano po to by sprawic radośc samemu sobie, bo właśnie z tego względu autor zaczął pisac to opowiadanie:] DLA SIEBIE. I myślę sobie teraz, że autor poprzedniego komentarza nie posiada umiejętności czytania ze zrozumieniem, skąd ten wniosek? 'Tłumaczenie z pierwszej reki piękne i faktycznie mucha nie siada, ale co mnie to obchodzi jako czytelnika' - to zdanie mówi samo za siebie.
OdpowiedzUsuńP.S. Ku Twojemu zdziwieniu, autor odpowiada na zaniepokojone wiadomości od czytelników, może należy wysilic się i wykazac trochę inwencji twórczej? Proponuję zrobic to samo, co inni może bardziej kreatywni - wiesz, co to MAIL? Brawo geniuszu, a teraz rusz dupcię i wymyśl, co masz z tą wiedzą zrobic:))
Sądzę że pan który napisał komentarz z 11 kwietnia ma zupełną racje a Ci co wierzą że autor napisze jakikolwiek post to niech się walnie mocno w łeb i niech się nie wymądrza, bo nie czyta w myślach autora co będzie robił itp a odpisywać na maile to sobie może dla Świętego spokoju :) więc pozdrawiam naiwnych ludzi że cokolwiek autor tego opowiadania napisze :).
OdpowiedzUsuńWidać zapowiedź nowego posta na poniedziałek. Długo, ale zawsze coś. Szkoda żeby się zmarnowało. Kupiłbym książkę jakby była :D
OdpowiedzUsuńbinkaspring jak wierzysz że autor coś napisze to jesteś głupia i naiwna a chyba taka jesteś. Ten autor was chyba olał na maxa a wy wierzycie żę coś napisze lol2.
OdpowiedzUsuńNaiwnych w takim razie jest więcej. Tylko zauważ, że była mowa maturach autora, a te już tuż, tuż ale jeszcze się NIE zaczęły. Naprawdę jest tak trudno to zrozumieć i poczekać?
OdpowiedzUsuńPo maturce zapewne wszystko wróci do normy, a Binka wygląda na dziewczynę autora ; )
OdpowiedzUsuńWystarczy wysłac maila i się zapytac:)))
Teraz to chyba tylko warto wchodzić i czytać komentarze :D. Nawet jak jakimś cudem historyjka pójdzie do przodu, to wątpię aby tak trzymała napięcie po miesięcznym rozładowaniu i frustracji.
OdpowiedzUsuń"Gówniarz z marzeniami. Dzieciak mający pragnienia." :D:D:D Przychylam się do każdej pierwszej części zdania.
Ktoś poświęcał Wam trochę czasu i przestał zajęty własnym życiem to nagle obrazy Ad Persona :)
OdpowiedzUsuńNo pięknie, to takie nasze narodowe:)
A ja mam nadzieję na dalsze części i zaglądam tu w miarę regularnie.. Wiem, nadzieja matką głupich, ale przecież każda matka kocha swoje dzieci.
OdpowiedzUsuńA ja dalej czekam ... :)
OdpowiedzUsuńŚwietne to jest;)
OdpowiedzUsuńczekamy na kontynuacje;)
Chyba się nie doczekamy kontynuacji ..
OdpowiedzUsuńa ja czekam i czekam ;D
OdpowiedzUsuńEhh.. Szkoda ze zapomniales o pisaniu nastepnych czesci
OdpowiedzUsuńJuż dawno tu nie zaglądałam... dziś patrze.... i nic:( Szkoda, bo ta historia naprawdę mi się spodobała:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że jeszcze coś kiedyś napiszesz... będę tu wpadać ;p
Moja ostatnia wizyta była rok temu i 1 dzień;D No i dalej nic:( szkoda...
OdpowiedzUsuń