Cykl opowieści, codziennie nowe części.
Mój mail: dawidwyrozebski@gmail.com
Numer gadu: 20749650
Odpowiadam na pytanie: Tak czytamy od prologu w górę ;)
Najnowsze części zamieszczane są u góry strony ;)

Zachęcam do obserwowania mojego bloga poprzez usługę OBSERWUJ, to pozwoli na otrzymywanie wiadomości o zmianach na blogu i podpisywanie się stałym nickiem pod postami :) Pozdrawiam!

sobota, 13 marca 2010

Rozdział I Korzenie

Po ostatnim nocnym uganianiu się za wiewiórkami wróciłem do domu przygnębiony, nie byłem skupiony na tym co lubię robić, w wyniku tego wiewióry mnie wykiwały, jedna mnie prawie zrzuciła z drzewa. To się nie powinno zdarzyć, przecież te ssaki mam rozpracowane do perfekcji.
Ehhh, to chyba chodzi o to, że zaczyna mi doskwierać samotność. Jestem jedynym z nielicznych wampirów spłodzonych w ludzki sposób. Po prostu mam rodziców, wampirów oczywiście. Ten fakt stawia mnie w hierarchii mojego świata trzy miejsca dalej od osinowego kołka, który został kiedyś przyniesiony przez tatę po jednym z wieczorków poetyckich. Jest w domu, ale jakby zniknął to by się nic nie stało.
Mam niespełna 19 lat, w porównaniu do mojej rodziny to zaiste mało, chwila czasu. Nie mam żadnych rówieśników, nikt nie wytłumaczył mi świata z naszej perspektywy.
Chyba zaraz złapię doła.
Tata ma już trochę lat, urodził się w 1798 roku w Zaosiu, ma na imię Adam. Tak to ten Adam, który zasłynął opisaniem ostatniego zajazdu na Litwie. Historii szlacheckiej z roku 1811 i 1812 we dwunastu księgach wierszem. Miał też parę innych dzieł, ale koledzy ze szkoły wytykają tylko to jako najgorsze ze wszystkich do czytania. Tata utrzymuje, że Pan Tadeusz jest kwintesencją jego umiejętności, ale słyszałem kiedyś jak mówił dziadkowi, że za cholerę nie może sobie przypomnieć skąd on wytrzasnął ostatnie siedem ksiąg. Wspominał:
"Pamiętam jak dziś, to było w Paryżu, znowu Francuzi chcieli udowodnić, że piją od Nas lepiej. A przecież do Paryża kwiat polskich gardeł uciekł. W czterech antałek wódki śliwkowej my obalaliśmy na dobrym wieczorku poetyckim, wąpierza krew przecież nie licha. Francuzi jak zwykle po 4 szklaneczce legli jak potem pod Paryżem gdy Niemcy szli. A my chwycilim za czerpaki, potem dobraliśmy się do ich piwniczki, a że to było u tych żabojadów, to postanowiliśmy przedłużyć ten wieczorek poetycki.
Jakby to dzisiaj powiedzieli, to było na melanżu... I na sępa.
Doszliśmy do siebie gdzieś w środku lutego, po trzech miesiącach. Ale była zadymka, dom w puch obrócony, Nauczyliśmy trochę pić tych Francuzów. Ale za cholerę sobie nie mogę przypomnieć skąd mi się 7 ostatnich ksiąg mojego dzieła w rękach wzięło, nie mam pojęcia. W każdym razie było genialne, pasowało idealnie do 5 pozostałych ksiąg które były w domu, co będę wybrzydzał, wszystko tak jakbym ja pisał. To może ten dziwny zielony tytoń przywieziony przez tych francuzów?"
O jego oficjalnym życiu dowiedziałem się z google i lekcji polskiego. Oficjalnie zmarł 26 listopada 1855 w Konstantynopolu, niezła ściema. Potem o jego życiu prawie nic nie wiem. Aktualnie w dowodzie ma swoje pierwotne imię i nazwisko, ale co jakiś czas musi uciekać do innej tożsamości. Z wiadomych względów. Co jakiś czas... Co 60 lat. Aktualnie tata jest jakimś biznesmenem, chodzi w garniturze, jeździ świetnym autem. Tylko jego wąsy do niczego nie pasują...
Mama Marysia miała kiedyś męża, tak mój tato jest drugim, przynajmniej o tych dwóch mi wiadomo. Była jakimś naukowcem, domyślam się, że dość poważnym. Jej miłością są koty, mamy w domu trzy. Co tam, że wariują gdy się do nich zbliżymy, jeden kiedyś ze strachu do własnego tyłka prawie się schował. No dobra przesadziłem, w każdym razie wariują jak nas czują. Wabią się śmiesznie, Radek, Polon i Nobel. Mama chodzi na moje wywiadówki, dziadek się śmieje, że jej public relations są jak mina przeciwpiechotna. Każdy facet wybucha erekcją, każda kobieta wybucha złością. O co chodziło dziadkowi, znowu nie rozumiem. Nauczycielki w podstawówce mówiły mi, że moja mama jest bardzo władcza i niesamowicie inteligentna, jak coś narozrabiałem to miały większego pietra ode mnie gdy miały wezwać moich rodziców. Przez to niejednokrotnie oddalenie się od grupy za jakąś miłą wiewiórką uchodziło na sucho.
Dziadek Mieszko to dla mnie kompletna zagadka, patriota jakich mało, mówi, że postawił ten kraj na nogi. Kiedy ogląda obrady sejmu pomrukuje, że na tych złodziei i łobuzów to były lepsze sposoby... Jest strasznie dobry z historii, o wiele lepszy od mojego nauczyciela. Gdy w pierwszej klasie liceum mieliśmy zadaną pracę domową o chrzcie Polski to dziadek podyktował mi kilkanaście stron A4. Oddałem to nauczycielowi, który stwierdził, że trzy czwarte to tak jakby załatanie łat historycznych i nie ma pojęcia skąd mam taką wiedzę, bo wiele z tych faktów nigdy nie było udowodnionych. Wytknął też, że przesadziłem, ze stwierdzeniem, że Mieszko I lubił szatynki, więc związek z Czeszką był dla niego okej. Skąd to Dziadek wie? Nie mam zielonego pojęcia. Mam tylko nadzieje, że nie stał za sprawą zabicia Juliusza Cezara, aż tak stary to chyba nie jest.
Podsumowując dziadek ma dziwne zapędy dotyczące władzy, lubuje się w rewolucjach. Buntach, przewrotach. Kiedyś przy obiedzie po paru kubkach miodu pitnego pochwalił się wynalezieniem gilotyny, ale według mnie to była przechwałka pijacka.

Rodzina. To chyba nie tak ma wyglądać, rodziców nie widuję całymi tygodniami. Nie, to nie tak, że tęsknię. Jestem dużym wampirem, nie śpię z misiem od 5 lat. W naszym domu na przedmieściach mieszkam właściwie tylko ja z dziadkiem. Nie, nie wspomniałem o tym wcześniej, on nie jest moim prawdziwym dziadkiem. Ale jest mi bardzo bliski, właściwie to on mnie wychował. Surowo, ale jednak. Rozumiał mnie bardziej niż inni. Może tylko on mnie słuchał?
W każdym razie jego rady życiowe pozostaną mi w pamięci po wsze czasy nietoperskiego żywota. Kto nie był buntownikiem za młodu ten będzie świnią na starość.. To jego słowa, usprawiedliwiały mnie gdy nie byłem taki jak rodzice oczekują. Sam nie wiem czego oczekiwali. Ale cóż, dziadek miał dużo sentencji które powtarzał pod nosem, Racja jest jak dupa, każdy ma swoją, to ostatnia którą zapamiętałem. Chyba zacznę wyławiać uważniej jego pomrukiwania pod nosem. Dziadek to mądry człowiek. Cokolwiek miał na myśli.
Każdy mały chłopczyk, który ma kontakt z dziadkiem wie, że chwile z nim spędzone są jednymi z najmilej wspominanych w dzieciństwie. Dziadek jaki by nie był jest chodzącą księgą mądrości życiowych i nie jeden maluch słucha swojego mentora z paluszkiem w buzi i zaciekawieniem wylewającym się oczami. Ja byłem identyczny, mimo że nie rozumiałem dużo z opowieści dziadka to jego historie bawiły, wzruszały i przerażały, a opowiadał o wszystkim o czym maluch mógł tylko marzyć. O wojnie, kacapach (co to do cholery znaczy? Chyba sprawdzę w google dobrze, że mi się przypomniało), historiach żołnierzy i o jakiś głąbach na Wiejskiej.
Rodzice jak zwykle w delegacjach, na konferencjach naukowych... Wisząc na żyrandolu w salonie pozwalałem błądzić moim myślom swobodnie. Gdy nagle usłyszałem szept przed domem, zeskoczyłem spod sufitu obok Nobla, który zakradał się wiedziony w stronę lodówki instynktem drapieżnika. Kot mało nie zwariował, jeszcze nie widziałem by jakiekolwiek zwierze zrobiło salto ze strachu. Potem odbił się od stołu, i spróbował skoczyć na kanapę, jednak łapa mu się obsunęła i w momencie skoku walnął głową o podłogę.
-Oj Nobel, to nie Twój dzień, nie martw się. Jutro poćwiczymy skakanie po meblach. Uśmiechnąłem się do dwóch ślepi wystających spod komody.
Chyba wampirzy uśmiech nie należy do najpiękniejszych bowiem Nobel z donośnym 'Miauuuuuuuuuuuuuu' spieprzył bezceremonialnie.
Znowu usłyszałem szept przed domem.

12 komentarzy:

  1. Bardzo zabawny i sympatyczny początek:) opisz całą rodzinę głównego bohatera, bo jak na razie jest bosko:)

    OdpowiedzUsuń
  2. pisz chłpie dalej to jest fajne ;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne ! Zgadzam się z przedmówcą, brak błędów ortograficznych to naprawdę duży plus, baaardzo sympatyczne, świetny pomysł. Po prostu. :}

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawi, jestem Twoją fanką;);*
    Go ahead!;)

    OdpowiedzUsuń
  5. no no ;] jestem pod wrażeniem :)
    bardzo fajne opowiadanie!
    czekam na następny rozdział :p

    OdpowiedzUsuń
  6. AAA! Czcze Cie! Nareszcie cos o wampirach co da sie czytac z zapartym tchem :D Gdybys jeszcze styl troche poprawil, a zwlaszcza konstrukcje to byloby idealnie :D Ide obwiescic swiatu Twoje istnienie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe, ciekawe, takie... niewymuszone, niemalże naturalne. Podoba mi się!
    Przypomina mi trochę "Wampira z przypadku". Mam tylko nadzieję, że to będzie dłuższe :)

    Pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  8. ZAJEBISTE!
    Pisz, pisz, to się świetnie czyta! :3

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy bd nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajebiste ;D Wez ksiazke wydrukuj II Tom ja kupie chetnie :DDDD!!!! Uwielbiam Cie!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Fajne, niestety nie podoba mi się Twoja składnie- to po prostu źle się czyta.

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialne!!! Dziadek Mieszko, matka Skłodowska a ojciec Mickiewicz uczący francuzów jak się pije. Kapitalne.

    OdpowiedzUsuń