Cykl opowieści, codziennie nowe części.
Mój mail: dawidwyrozebski@gmail.com
Numer gadu: 20749650
Odpowiadam na pytanie: Tak czytamy od prologu w górę ;)
Najnowsze części zamieszczane są u góry strony ;)

Zachęcam do obserwowania mojego bloga poprzez usługę OBSERWUJ, to pozwoli na otrzymywanie wiadomości o zmianach na blogu i podpisywanie się stałym nickiem pod postami :) Pozdrawiam!

środa, 24 marca 2010

Rozdział III Szkolenie dalsze losy

-Coś gorszego? Tato, ale skąd wiesz?
Ciała wampirów w plastikowych workach zaczęły mnie przerażać. Kto lub raczej, co było w stanie zabić wampiry tak szybko, że umknęło to uwadze pozostałych mieszkańców? Po co ktoś zaatakował tylko straże? Pokaz siły, a może przypadek?
-Przede wszystkim wampiry napojone ludzką krwią, nawet syntetyczną, mają wyostrzone zmysły tak bardzo, że żaden człowiek, a nawet inny wampir nie jest w stanie ich zajść w jakikolwiek sposób. Straże były rozmieszczone strategicznie. Żadna patrolująca dwójka nie znika innej z oczu, to prosty system, ale bardzo skuteczny, jeśli chodzi o zapobieganie cichym atakom.
Można wywnioskować, że to coś, co nas zaatakowało niekoniecznie działało w pojedynkę, mógł to być idealnie zsynchronizowany atak. Ale to rodzi kolejne pytanie, ktoś, kto się przygotował w tak perfekcyjny sposób, że zdjął ośmiu strażników był w stanie zaatakować cały pałac i zrobić niezłą rzeź.
-Tato, a to mogli być ruscy? Sam mówiłeś, że kiedyś chcieli nas wszystkich pozabijać, a nawet prawie im się to udało.
Pomysł wydał się nawet realny, ale było jednak „ale”. To byli tylko ludzie, nie wiem jak mogli to zaplanować, a przede wszystkim wykonać.
-Nie, to raczej nie oni, teraz nie mają powodów, aby nas eliminować. W sumie to by musiała być bardzo precyzyjna operacja planowana tygodniami, a nawet miesiącami. Nasze zabezpieczenia są zbyt dobre.
Do grupy debatujących nad zwłokami wampirów podeszli kolejni zaalarmowani atakiem. Specjaliści od medycyny sądowej, patolodzy i inni, którzy znali się na rzeczy. Po kolei otwierali każdy z worków, oglądali ciała dokładnie jednak z pośpiechem, tak jakby każda sekunda miała znaczenia.
-Zaskakujące wgniecenie klatki piersiowej, tak jakby dostał kafarem. To mogło się jednak przytrafić przykładowo w trakcie ucieczki.
Pierwszy z patologów odezwał się po szczegółowym obejrzeniu zwłok jednego ze strażników.
-Dokładne przyczyny zgonów stwierdzimy w trakcie sekcji zwłok, jednak dobrze będzie wiedzieć już teraz, co jest prawdopodobną przyczyną śmierci.
Wampiry oglądały dokładnie ciała, przyglądały się wszystkim szczegółom, które mogły coś podpowiedzieć. Niektóre ciała wyglądały na pierwszy rzut oka normalnie, inne miały nienaturalnie wykrzywione głowy. Łączył je jednak wyraz twarzy, ogromne przerażenie przemieszane ze zdziwieniem.
-Ten ma krew pod paznokciami!
Oszołomiony tą wiadomością tłum wampirów zaczął krzyczeć jeden przez drugiego. To oznaczało, że ktoś, kto zabił strażników podszedł do nich bardzo blisko. Właściwie wszystkie moje podejrzenia stanęły pod znakiem zapytania, wywołało to istny mętlik w głowie.
-Tato?
Twarz ojca zastygła w niemym przerażeniu, jedynie zaciśnięte pięści pokazywały, że kipi ze złości. Powoli z jego dłoni zaczęła spływać krew, zapewne paznokcie wbiły się w dłonie.
-Tato? Masz jakieś podejrzenia?
Mięśnie jego szczęki lekko się rozluźniły, świadczyło to o tym, że sygnały z zewnątrz docierają do niego.
-Absolutnie żadnych, nic mi nie wiadomo o żadnych innych istotach, które potrafiłyby zabić wampiry w walce wręcz. Przynajmniej tak sprawnie i cicho.
Zabrano już zwłoki wampirów do pałacu, w ciągu kilku dni powinniśmy się dokładnie dowiedzieć wszystkiego o ich śmierci. Powoli całe zgromadzenie zaczęło się rozchodzić, małe grupki dyskutowały we własnym gronie o tym, co prawdopodobnie zaszło. Narastający niepokój można było odczuć w każdej sferze życia. Już nie spacerowano z przyjemnością po ogrodzie, wampiry nie wymieniały się z uśmiechem na twarzy wynikami najnowszych badań. Zarządzono powszechny obowiązek noszenia broni. Rozmieszczono także znacznie większą ilość kamer oraz czujników ruchy. Wszystkie środki ostrożności zostały podwojone. Nie można było już spotkać pojedynczych wampirów przechadzających się po terenie pałacu. Wszyscy chodzili w grupach. Wampiry czuły strach.
Wróciłem z tatą do pałacu, ciągle nie pałał chęcią rozmowy. Nie nalegałem mimo ogromnej chęci dowiedzenia się jak najwięcej. Postanowiłem jednak zasięgnąć rady kogoś, kto mógł coś wiedzieć jednak nie był przez nikogo pytany. Przynajmniej według mnie rozsądnym jest zapytać się najstarszego przedstawiciela naszej społeczności o radę.
-Dziadku, słyszałem o tym, co wydarzyło się w nocy?
Jego twarz posmutniała. Oczy lekko przygasły.
-Tak, jak zwykle straże pełnią najmłodsi i to oni teraz glebę gryzą.
-A nie wiesz, co to mogło być? Słyszałeś zapewne o charakterystycznych obrażeniach, żaden z naszych stróżów nie został zastrzelony, a przecież to najłatwiejszy sposób na zabicie wampira.
Dziadek nie wydał się zszokowany. Odniosłem wrażenie, że nawet się tego wszystkiego spodziewał.
-Jesteś młody i zapewne zrozumiesz to, co Ci powiem, nie tak jak Ci durnie, którzy rządzą wszystkim. Nie zjedliśmy wszystkich rozumów i to, że czegoś nie wiemy i nie rozumiemy jest normalne. A przede wszystkim, jeśli nie wiemy o istnieniu czegoś nie znaczy, że wcale tego nie ma.
Rozmowa z dziadkiem utworzyła nowy tok rozumowania. On ma rację, przecież to mogło być coś, co potrafi się ukryć w ludzkiej społeczności o wiele lepiej od nas. A co gorsza chyba temu czemuś podpadliśmy.
Wróciłem do swojego pokoju, postanowiłem wziąć prysznic. Rozebrałem się i rozkoszowałem gorącą wodą. Odepchnęło to zmartwienia w kąt. Porozmawiam z tatą, podzielę się tym wszystkim, co wiem od dziadka, może przemówi starszyźnie do rozumu. Przecież nie jest w końcu taki młody, na pewno jego głos się liczy.
Wytarłem się dokładnie i stanąłem przed ogromnym lustrem w łazience. Zrobiło mi się bardzo słabo, zatoczyłem się i oparłem o umywalkę. Uderzenia mojego serca były nieregularne, oddech płytki. Oczy wyszły mi z orbit. Spojrzałem na mój brzuch. Już prawie zagojona rana po głębokim zadrapaniu jeszcze zostawiała po sobie ślad. Dotknąłem krwi. I przyjrzałem się jej dokładnie.
Serce uderzyło mocno po raz kolejny.

4 komentarze:

  1. jestem dalej ciekaw co to takiego..wgniecione klatki ? Czuję w powietrzu dobry pomysł;)

    OdpowiedzUsuń
  2. 'Narastający niepokój można było odczuć wszystkich każdej sferze życia.' Wybacz ale z tym zdaniem chyba nie wszystko jest jak powinno być ?
    historia się zagęszcza, czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja dziękuję kolejny raz za poprawę :))

    Pozdrawiam! :))

    OdpowiedzUsuń