Leżąc na łóżku podziwiałem niedokładnie pomalowany sufit. Z piętnastominutowym opóźnieniem dotarło do mnie uczucie kolejnego ukłucia z ramię. Każde zgrubienie farby było prawie tak fascynujące i zajmujące jak liczenie owieczek w wyobraźni, uwzględniając jednocześnie opór powietrza w momencie przeskakiwania przez wysoką przeszkodę zwaną potocznie płotkiem, wziąłem pod uwagę także doskonałą sprężystość ich futra oraz trajektorie lotu kopytek, zastanawiałem się także nad wpływem pojemności cieplnej powietrza na dynamikę wyskoku, ale nie mogłem dopasować kilku wzorów i znaleźć ogólnego powiązania. Kojarzy mi się to z powierzchnią księżyca… Ale super. Ciekawe czy na księżycu też są baranki, może nie mają pastwisk do biegania?
Biedne owieczki, może im zimno. Lubię baranki.
-O widzę, że się już obudziłeś. Witamy z powrotem w prawdziwym świecie. Ból powinien minąć w przeciągu paru godzin.
Ból to coś, co przemawiało teraz do mnie ogromnymi literami. Odczuwałem go w dziwnych miejscach, chyba poproszę o jakieś wyjaśnienia. Nigdy co prawda nie słyszałem o dewiacjach seksualnych wśród wampirów, przynajmniej mam taką nadzieje, jednak warto zapytać. Albo potem...
-Co ze mną zrobiliście?
To chyba najwłaściwsze słowa, jakie mogłem wymówić, nawet grzeczne. Nierozsądnym jest drażnić kogoś, kto może mi zlecić te badania jeszcze raz, a potem jeszcze raz gdy tylko przyjdzie mu taka ochota. Chyba oglądałem za dużo seriali o lekarzach na polsacie.
-Poddaliśmy cię koniecznym badaniom, upewnialiśmy się czy wszystko z tobą w porządku. Zmiany, które nastąpiły w twoim organizmie mogły być niebezpieczne dla twojego życia. Sam rozumiesz, że to było konieczne.
-Co konkretnie badaliście?
Z racji bólu, jaki odczuwałem w miejscach, do których dostępu nie ma nikt, bałem się odpowiedzi. Uważam jednak, że lepiej wiedzieć, co ze mną robiono. Szczególnie, że znając życie podczas tych badań obecna była połowa społeczności pałacu.
-Kilka profilaktycznych badań, nic takiego, naprawdę. Panendoskopia, kolonoskopia poprzedzona enemą. Pobraliśmy standardowo krew i mocz. Obawialiśmy się pewnej mutacji, więc sprawdziliśmy płyn mózgowo-rdzeniowy. To nie prawda, że ta igła jest taka duża. Rozmiary są takie jak należy…
W czasie wymieniania tych wszystkich badań robiło mi się coraz bardziej niedobrze, kojarzyłem niektóre pojęcia, znaczenia innych się domyślałem, ale doskonale wiedziałem, że tyłek nie boli mnie bez przyczyny. Kręgosłup palił po wkłuciu. Banda sadystów we własnym żywiole.
-A, zapomniałbym, chyba nie obrazisz się o to, że w czasie twojego snu pobraliśmy próbkę nasienia? To także było naprawdę potrzebne. Wręcz niezbędne.
Dalsze słowa już do mnie nie docierały i miałem to głęboko gdzieś, pewnie tak głęboko jak rurę mi tam wsadzali. I po co ja się z tą szybkością wychylałem? Mogłem dać się sprać i byłby spokój, ale z drugiej strony skąd miałem wiedzieć, że zboczenie zawodowe wszystkich wampirów bokiem mi wyjdzie? Tylko przez to, że nagle okazało się, że nie jestem taki bezbronny.
Po opuszczeniu mojego pokoju przez największy i najbardziej zapracowany lekarski autorytet wampirzego świata zostałem sam ze sobą. Ból mijał bardzo szybko, widać moje zdolności regeneracyjne polepszyły się znacznie. Jednak nie mogę sobie odpowiedzieć na jedno pytanie, czemu zawleczono mnie na badania tak szybko, czy moja społeczność przestraszyła się tego, co potrafię?
Po kilku dniach wypoczynku i lekkich treningach polegających na przyuczeniu do walki wręcz, opanowaniu podstawowych technik ludzkiej i wampirzej samoobrony zabrałem się za broń. Strzelanie szło mi niesamowicie dobrze, miałem nawet lepsze wyniki od niektórych zawodowych speców od ochrony. Najdziwniejszym jest to, że broń trzymałem kilka razy w życiu. Spoglądali z zazdrością na moje tarcze, koordynacja i wzrok stały się moją mocną stroną.
Zauważyłem także kolejną zmianę, zachciało mi się spać, przynajmniej tak myślę, bo zmęczenie ogarniało mnie każdego wieczora, a świadomość powracała rano. Zameldowałem o tym tacie.
-No synek, laboratorium przysłało już wyniki. Wykryto u Ciebie jakąś dziwną mutacje, która kompletnie zmienia Twoje zdolności. Dopisali także adnotację, że możesz zachowywać się jak człowiek gdyż genetycznie upodobniłeś się do niego. Nie mamy zielonego pojęcia, dla czego tak się stało i jakie zmiany to może jeszcze wywołać.
-Jak człowiek? To dla tego jestem zmęczony wieczorami? Będę spał każdej nocy?
-No tak. Jednak Tobie to chyba na rękę, jak byłeś mały miałeś dziwne pomysły na to, aby spróbować zasnąć, kiedyś u Ciebie w pokoju znalazłem eter. Stare dobre czasy…
Tata uwielbiał wspominać mój młody wiek, chyba każdy ojciec ma taką skłonność. Każdy tata jest przecież wtedy ogromnym autorytetem dziecka, tak silny, że pokona każdego, tak mądry jak nikt inny. Łezka w oku się kręci.
Kolejny wieczór, odłożyłem książkę na półkę i położyłem się na łóżku. Sen od dwóch tygodni przychodzi bardzo szybko, niesamowite, że też nigdy wcześniej nie mogłem tego zaznać. Gdy zacząłem zasypiać zmęczenie, które towarzyszyło mi całe życie minęło jak ręką odjął. Już prawie miesiąc trenuję i uczę się pod okiem wampirzych instruktorów, czuję, że godziny z nimi spędzone przyniosły ogromne efekty. Uczyłem się szybko, co dawało satysfakcje moim instruktorom, dzięki nim poznałem zastosowanie wszelkiego sprzętu wojskowego. Nauczyli mnie jak przetrwać w wielu trudnych sytuacjach. Mimo tego, że to był tylko miesiąc opanowałem cały zakres materiału, jaki powinienem. Koledzy taty twierdzili, że jeszcze takiego pojętnego ucznia nie mieli przyjemności uczyć.
Sprawa ataków na wampiry rozwiązała się sama, konferencja w Gdańsku przebiegła spokojnie i bez żadnych większych incydentów. No może oprócz tego, że kilku naszych lekarzy było bardziej nerwowych niż zwykle, ale obeszło się bez szumu.
Sen przyszedł szybko.
-Jarek! Wstawaj! Ktoś Nas zaatakował, nie wiemy, co się dzieje!
Głos dobiegający z ust mojego taty był przerażający. Wampirza krew na jego rękach mówiła, że stało się coś strasznego. Wstałem w ciągu kilku sekund, ubrałem się tak szybko jak tylko potrafiłem i wybiegłem za nim. Przed pałacem leżały czarne worki z ciałami. Obok nich było zgromadzonych większość mieszkańców pałacu.
-Ktoś, kto Nas zaatakował znał plan pałacu!
-Jakim cudem zaszedł naszych pobratymców?
-Co to kurwa było!?
Wampiry przekrzykiwały się nawzajem przestraszone tym incydentem. Na placu leżało osiem worków, czyli tyle ilu strażników zwykle czuwa na terenie pałacu.
-Tato, powiedz mi, kto to mógł być? Inne wampiry? Są jakieś inne?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, a przecież wydało się to bardzo prawdopodobne. Nasza społeczność mogła nie być jedyną. Nie tylko my potrafimy się przecież dobrze ukrywać.
-Jarek, obawiam się, że to mogło być coś znacznie gorszego.
Cykl opowieści,
codziennie nowe części.
Mój mail: dawidwyrozebski@gmail.com
Numer gadu: 20749650
Odpowiadam na pytanie: Tak czytamy od prologu w górę ;)
Najnowsze części zamieszczane są u góry strony ;)
Zachęcam do obserwowania mojego bloga poprzez usługę OBSERWUJ, to pozwoli na otrzymywanie wiadomości o zmianach na blogu i podpisywanie się stałym nickiem pod postami :)
Pozdrawiam!
wtorek, 23 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
aż się nasuwa pytanie "Co znacznie gorszego!?"
OdpowiedzUsuń