Cykl opowieści, codziennie nowe części.
Mój mail: dawidwyrozebski@gmail.com
Numer gadu: 20749650
Odpowiadam na pytanie: Tak czytamy od prologu w górę ;)
Najnowsze części zamieszczane są u góry strony ;)

Zachęcam do obserwowania mojego bloga poprzez usługę OBSERWUJ, to pozwoli na otrzymywanie wiadomości o zmianach na blogu i podpisywanie się stałym nickiem pod postami :) Pozdrawiam!

poniedziałek, 15 marca 2010

Kontynuacja I rozdziału Korzenie, ciąg dalszy, znowu.

Kolejna nudna noc za mną, nic się nie działo. No absolutnie, wszystkie wiewiórki wyprowadziły się z okolicy na dobre, nawet orzechy zabrały. Cisza jak makiem zasiał, co parę godzin gdy instynkt podpowie sowa mieszkająca w okolicy zanurkuje po swoją zdobycz, a Nobel wraz z Polonem i Radkiem wybiegną na spacer sprawdzić czy żadna mysz nie podeszła w okolice domu. Igrają też ze sobą waląc się łapkami po swoich łbach, spędzając ten czas w zwykły, typowy dla kotów sposób. Są absolutnie nieświadomi tego, że obserwuję ich z dachu. Siedząc po turecku oglądam okolice, uwielbiam tak spędzać noce, o ile nie pada deszcz tak nielubiany przeze mnie deszcz. Futrzaki pewne kompletnej swobody wydalają co tylko można we wszelaki koci sposób prosto na kwiatki mojej mamy.
Poważnie, nudą wieje. Dzieciaki z sąsiedztwa już nie biegają wokół domów po nocach i nie udają tarzana we trzech na spółkę, prawdopodobnie skończyły im się dropsy. Muszę się zapytać taty co to było, bo chyba nie mentosy... Ostatnią anonimową kartkę z prośbą o więcej cukierków zignorowałem ("Dawaj dropsy!"), w poprzedniej była natomiast groźba:

"Drogi mieszkańcu domu przy ulicy Słowackiego, jeśli miła jest Ci rzyć Twojego ulubionego kota, Nobla (tak wiemy o Tobie wszystko, znamy imiona Twoich ulubieńców!)
to radzimy iść na współpracę. Jesteśmy w stanie posunąć się bardzo daleko aby osiągnąć cel. Spakuj tyle białych cukierków które nam ostatnio dałeś ile tylko możesz w papierową torbę i wystaw za drzwi rano o godzinie 7:00 następnego dnia. Pamiętaj, że jesteśmy jak duhy!"


"Duhy" pisze, że inaczej... Do szkoły maluchy. A poza tym skąd ewentualny "terrorysta" miałby wiedzieć co za cukierki dałem tym dzieciakom, one same przecież zeżarły je wszystkie w ciągu kilku godzin od pierwszej fazy, a poza tym pozbycie się Nobla to kusząca propozycja. Dzieciaki z sąsiedztwa są naprawdę zdesperowane.
-Schodzę z tego dachu.
Zeskoczyłem na werandę, pech chciał, że najbardziej pechowy kot tego świata stał obok.
-Nobel! Do jasnej cholery! Mama mnie zabije jak umrzesz na zawał!
-Miaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaauuuuu!
W czasie znacznie krótszym od męskiego orgazmu Nobel znalazł się w trzech czwartych w rynnie. Wystawał mu jakże charakterystyczny tyłek, łapy i ogon, który chciał wyrazić
S.O.S.
Kotku, ja Ciebie przepraszam, ale Ty zawsze jesteś tam gdzie nie powinieneś być. To niesprawiedliwe...
-Miau? To chyba oznaczało abym wyjął go z tej rynny, Dobrze , mówisz masz.
Przestraszony moim dotykiem , jednak już całkowicie wolny wybiegł na trawnik podskakując trochę dziwacznie i od czasu do czasu przewracając się na plecy.
Ahh... Westchnąłem, zwierzęta na łonie natury mają się tak dobrze. Dokładnie w tym momencie Nobel pochwycił w swoje pazury klomb kwiatów, który zapewne pomylił z bardzo zaciekłym przeciwnikiem. Biedny klomb bronił się dzielnie szeleszcząc i szumiąc co sił, opór jednak nie miał sensu, agresja Nobla była nie do ogarnięcia. Chyba każdy musi odreagować swój stres.
Nobel! Jak już skończysz chodź tutaj natychmiast!
Miau!
Przestraszony futrzak uciekł z miejsca walki jak najszybciej, w pośpiechu sugerującym, że mam pocałować w dupę całe jego kocie drzewo genealogiczne. Niech więc tak będzie, nie dostaniesz takiej porcji jak Radek i Polon. Oni są grzeczni. Udałem się w stronę kuchni, by zabrać jedzenie dla kotów, potem zacząłem rozdzielać porcję Dwie duże i małą specjalnie dla Nobla. W momencie gdy miałem już zamknąć pojemnik z kocim żarciem, w przedpokoju gdzie się znajdowałem pojawił się Nobel. To już nie był ten przestraszony kot co w ogródku. W jego oczach wrzała złość.
Zamurowało mnie kompletnie, Nobel wiedziony rządzą zemsty podbiegł kilkoma zwinnymi skokami do butów i podniósł nogę, skierował swoje przyrodzenie na pantofle taty. Pantofle zrobione ze skóry aligatora... Bez wahania otworzyłem puszkę whiskasa i nasypałem mu podwójną porcję. Nobel powoli opuścił nogę nie roniąc ani kropelki moczu. Podniósł dumnie głowę i z postawionym jak szczotka ogonem, podszedł do miski oznaczonej jego imieniem, zjadł ile miał tylko ochotę. Następnie puścił trzy bąki, które zostały mi w nozdrzach na długo i udał się na zasłużony spoczynek.

10 komentarzy:

  1. Jakiś dziwny ten fragment... :/.
    Nie bardzo wiem dlaczego, ale tak go odbieram.

    Niestety, interpunkcja nadal jest w trybie OFF :(. Znów kilka literówek i nieprawidłowych końcówek wyrazów. I co miało znaczyć zdanie "Duchy piszę, że inaczej...:?

    OdpowiedzUsuń
  2. No jak to co? Te dzieciaki zrobiły literówkę, Jarek zauważył po prostu błąd.

    A ja się uśmiałem :))
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nobel jest genialny, nobla mu! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebiste!
    Kiedy będzie więcej?

    Zamieszczaj informacje o tym kiedy będą następne części!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobre, dobre! Czekam na dalszą część!

    OdpowiedzUsuń
  6. Facet, dawaj, dawaj!

    My tu chcemy więcej! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Wszystko super tylko koty nie podnoszą nogi do sikania :) taki mały szczegół

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahaha!
    Nobel może chciał przekazać swoją groźbę w popularny sposób i wykrzesałby z siebie coś w ten pieski sposób :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobre opowiadanie ;)

    Czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem pod wrażeniem twojej pracy naprawdę zapowiada się wspaniale krótkie te części ale sam wiem jak ciężko napisać coś co się przyjemnie czyta i co zajęło by jakiś czas czytelnikowi pozdrowienia i powodzenia czekam na następną część


    Pisarz Przyjaciel

    OdpowiedzUsuń