Cykl opowieści, codziennie nowe części.
Mój mail: dawidwyrozebski@gmail.com
Numer gadu: 20749650
Odpowiadam na pytanie: Tak czytamy od prologu w górę ;)
Najnowsze części zamieszczane są u góry strony ;)

Zachęcam do obserwowania mojego bloga poprzez usługę OBSERWUJ, to pozwoli na otrzymywanie wiadomości o zmianach na blogu i podpisywanie się stałym nickiem pod postami :) Pozdrawiam!

niedziela, 14 marca 2010

Kontynuacja I rozdziału Korzenie

Szept... No jasna cholera, nie mogę się skupić.
Jarek jak każdy wampir miał wyostrzone zmysły, w wyobrażeniu ludzi jest to niesamowity dar, ale kto chciałby widzieć resztki smarków na palcach kolegów po dłubaniu w nosie (nawet gdy są wręcz niedostrzegalne)? Słyszeć wywracanie się pokarmu w żołądkach znajomych, puszczane choćby nie wiem jak dyskretnie bąki, przekleństwa pod nosem z odległości 200 metrów, a nawet szelest bielizny gdy któryś z kolegów dostaję erekcji w klasie. Nie wspomnę już o wycieczkach do centrów handlowych, odgłosy załatwiania potrzeb fizjologicznych ze wszystkich toalet są wyjątkowo kłopotliwe. Podsumowując, dla Jarka to przekleństwo.
Nie mogę się skupić, czemu te koty tak tupią po tym mieszkaniu!
Nobel! Znowu masz gazy!
Miauuuuuuuuuuuuuuu!
Mamo, czym Ty tego sierściucha karmisz...
Gdy wydzieliny z dupy Nobla dotarły do nozdrzy Jarka ten odgadł bez problemu co było dzisiaj w jadłospisie kota...
- No tak, makrela w sosie własnym, wątróbka, niestrawiona sierść myszy (skąd u licha tutaj myszy, żadnej nie słyszałem, coś czuję, że Nobel może mieć tajemnice).
Coraz wyraźniejsze szepty. Oni są pod drzwiami.
Brrpprr!
Soczysty bąk Nobla przerwał jego dorodną passę.
Polon ziewnął przeciągle i nastała cisza na którą czekałem.
Zacząłem słyszeć
-Ty zadzwoń!
-Nie! Ty!
-Ale ja dzwoniłem do poprzednich!
-Ja zadzwonię, mam nadzieje, że nie mają ochroniarzy, taka chata...
Zaniepokoiłem się, może to są włamywacze! Dziadek pojechał na zlot kombatantów i fanów Józefa Piłsudskiego. Jestem sam!
Dryyyyn!
Rozległ się dzwonek do drzwi. Pobiegłem tam, przypadłem do klamki, a co jeśli będą chcieli wyważyć? A może mam urojenia? Otworzę.
Ukazały mi się trzy postacie ledwo odrastające od ziemi w strojach wampirów (identyczne można kupić w Biedronce za 9.99zł), ich małe pyzate buzie wzbudziły by sympatię każdej dorosłej osoby. Twarze pomalowane mazakami. Każdy z nich miał spojrzenie przypominające Nobla gdy ten ziewnie za głośno. W zębach trzymali plastikowe wampirze zęby.
-Szuuu... Szuuk... Szukiełek, ałbo sikus!
Te szczęki chyba trochę utrudniały im komunikację, pomyślałem.
Dwóch pozostałych przybrało w ich mniemaniu straszne miny, zapewne miały sugerować, że nie żartują i są gotowi w ostateczności ten psikus zrobić, choćby nie wiem co to miało być. W rzeczywistości wyglądali jakby męczyła ich gorsza przypadłość od tego przeklętego futrzaka. Jednemu z nich nawet jelita dziwnie się przewróciły.
Dzisiaj jest 31 październik! Olśniło mnie, ludzie mają to głupie święto... Zaraz, ale przecież nie jesteśmy w USA, co jest? Pewnie przejmują tradycje. Co te dzieciaki potrafią zrobić dla słodyczy, a potem nie ma ratuj jak im borowanie robią.
-Młodzi, to ja coś wam dam... Psikusów nie lubię.
Nie będę z nimi zaczynał. Może wyglądają niepozornie, ale kto tam wie co w nich siedzi. Skoczyłem po słodycze z barku, były tam tylko białe tabletki. To chyba dropsy. Zapakowałem w torebkę, wrzuciłem dziesięć złotych do środka i poszedłem do drzwi.
Dzieciaki nie posiadały się z radości, zjadły po dropsie i poleciały do sąsiadów. Zanim jednak dobiegły do domu obok coś się z nimi zaczęło dziać. One chyba udawały małpy...
-Tato... Co to za dropsy były!?
Nie ważne... Zamknąłem drzwi, poszedłem do swojego pokoju. Wróciłem do postanowienia znalezienia znajomych. No tak, trzeba być trendy, modnym, na luzie, wyczesanym, odpicowanym, cokolwiek to znaczy. Muszę nad tym pracować. Szybko znalazłem w google jak zachowywać się w towarzystwie młodzieży.
Oj, widzę, że popełniałem przez lata wiele błędów!
Najważniejszym jest nie mówić 'cześć'. Nie można być drętwym (martwym!?). '
'Joł' to podobno 'ziomalskie' przywitanie.
Kurczę będę ziomalem!
*****************************************

-Joł chłopaki!
Podbiegłem entuzjastycznie do grupy moich kolegów z klasy, to znaczy oni chodzą ze mną do klasy. Złożyłem palce w geście opisanym na stronie, dwa palce rozwarte w rzymską piątkę położone na ustach.
-Tyś ku... widział joł...
*****************************************

-Jarek dosyć tego. Widzę, że coś z Tobą się dzieje, mam wrażenie, że chcesz być kimś, kim tak naprawdę nie jesteś. Po co zadawałeś się z tym pochrzanionym pseudokibolem? Jeszcze Ci frajerzy pod szkołą. Oni mają zielsko zamiast mózgu. W kieszeniach pewnie zresztą też. Jarek, nie zmieniaj się proszę.Każdy powinien być sobą. Poważnie, weź to do siebie, proszę.
Misia była bardzo stanowcza. To w niej lubiłem, potrafiła także powiedzieć to co myśli. Dzięki temu niejednokrotnie wiedziałem kiedy zapędzam się do grobu, wróć! To może się źle kojarzyć. Niejednokrotnie mówiła, że robię coś źle. Jej porady wychodziły mi zwykle na dobre, dzięki temu nie wywoływałem już tyle szumu wokół siebie, co kiedyś. A to było straszne…
No dobra, nie zawsze jej porady należały do genialnych, każdy może się pomylić. Skąd miała wiedzieć, że jednak powinienem ukrywać swoje pasje… Do dzisiaj licealiści się ze mnie śmieją, że pogoniłem wiewiórkę na akcji sprzątania świata. Tylko nie wiem, o co im z tym zoofilem chodziło.

5 komentarzy:

  1. Kiedy bedzie wiecej? :(
    To jest Zajeboskie!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No no...
    Zapowiada się zajebiście!

    OdpowiedzUsuń
  3. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy tego opowiadania:)
    jest naprawde świetne:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaje... Znaczy genialne :) Tylko jeden mały bład, Halloween jest 30 października a nie listopada. ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Już poprawiłem, dziękuję serdecznie za uwagę :)

    Miłego czytania, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń