Cykl opowieści, codziennie nowe części.
Mój mail: dawidwyrozebski@gmail.com
Numer gadu: 20749650
Odpowiadam na pytanie: Tak czytamy od prologu w górę ;)
Najnowsze części zamieszczane są u góry strony ;)

Zachęcam do obserwowania mojego bloga poprzez usługę OBSERWUJ, to pozwoli na otrzymywanie wiadomości o zmianach na blogu i podpisywanie się stałym nickiem pod postami :) Pozdrawiam!

wtorek, 9 marca 2010

Prolog

Jasna cholera! - krzyknąłem. No zwariuje w tym świecie. Przewrócić się o kosz na śmieci? To jest kpina, nie wytrzymam w mojej skórze. Totalna kompromitacja, jak mogę być tak niezdarny? Każdego dnia przemierzam szkolne korytarze, znam je na pamięć, nawet pamiętam gdzie który uczeń się podpisał. Nawiasem mówiąc ich autografy na ścianach to głupota, po co podpisywać się na kawałku muru? Po co oznajmiać światu, że ten i tamten to męski członek, a tamta oddaje się bezpruderyjnie każdemu napotkanemu. Jeszcze żeby to chociaż prawda była. No nie rozumiem, a zresztą, nigdy nie rozumiałem ludzi.
Dobra, wchodzę do klasy. Prawie się spóźniłem. Matematyka, przerabiamy funkcję kwadratową, nauczycielka wychodzi z siebie aby przekazać chociaż troszkę wiedzy tej bandzie oszołomów którzy tak dumnie obwoływani są ludźmi myślącymi. Jakbym miał tyle chromosomów co oni to czułbym się gorzej niż podle, ale dajmy już spokój. Policzyłem w pamięci wszystkie zadania z tego tematu, po co oni potrzebują kalkulatorów do mnożenia kilku cyfrowych liczb, nie myślą czy co?
Ahhh! - Przecież dzisiaj jest wf, na śmierć bym zapomniał. Na śmierć? Chyba na drewniany kołek, albo zupę z czosnku...
Jarek! - co Ty wyczyniasz? Czemu od pół godziny patrzysz się w okno nie zapisawszy ani linijki w zeszycie? W ogóle gdzie Twój zeszyt? Wyjmiesz kartkę? Ty nigdy nie nosisz zeszytu. Masz dobre oceny, nie powinieneś się marnować nie uważając na lekcji, mogą być z Ciebie ludzie!
Ludzie? - pomyślałem. No prawie. Bo... Bo... Pani profesor, ja bardzo przepraszam, ja... Się zamyśliłem, wszystko przepiszę, ja to umiem.
Jareczku - to zdrobnienie zabrzmiało podejrzanie - ja po prostu chcę abyś zdał dobrze maturę z matematyki. Jestem nauczycielką od 20 lat, nigdy nie miałam takiego zdolnego ucznia jak Ty, który jednocześnie nic nie zapisuje, patrzy się w okno, myśli o niebieskich migdałach, a radzi sobie tak dobrze.
No co jest do czorta? Jeszcze tej baby na takie wylewne gadki nie wzięło chyba nigdy. Świat dziczeje. A kysz babo!
Parsknąłem śmiechem, według ludzkich wyobrażeń to wszyscy naokoło powinni krzyczeć z przerażenia, krzyżyki z ołówków układać i uciekać czym prędzej! Albo i nie, który wampir potyka się o własne nogi i nawet w piłkę nożną nie umie grać?
Rozbrzmiał dzwonek, profesor Adamska wstała i wyszła kręcąc głową, cała klasa powędrowała za nią.
Jarek! Jarek! - chodź szybko, mamy 10 minut żeby dojść na halę, usłyszałem.
To była Miśka, jeden z nielicznych przedstawicieli tego podłego gatunku, którego chyba nawet, o zgrozo, lubię. Glany, długie włosy, obcisłe ubrania pochłaniające wszystkie kolory, czemu ludzie od niej stronią? Jeśli ja ją polubiłem to inni powinni wynieść Miśkę na piedestał. Wyszliśmy we dwoje z budynku, przeszliśmy kawałek starym miastem, jeszcze kawałek po moście i już byliśmy na okazałej hali obok jednej z podstawówek.
No ruszać się - dobiegł nas głos naszego nauczyciela! Bez dyskusji! Nikt nie skończył dwóch fakultetów by móc ze mną rozmawiać. Do szatni, przebierać się i na płytę! Nasz nauczyciel był młodym adeptem belferskiej sztuki, zapalonym amatorem siatkówki, nosił wyświechtaną bluzę Jastrzębskiego Węgla. Skąd ją miał? Z tego co słyszałem jego brat tam grał, sam chyba rozwalił kolano i jego kariera zatrzymała się na międzyszkolnych mistrzostwach gdzie wszedł na dwie piłki, góra trzy. Pozur.... Nie, pozer, o tak ludzie mówią na takich osłów.
Dzielimy się na dwa składy, rozległ się głos naszego nauczyciela, kto nie chce grać w siatę będzie biegał dookoła sali. Połowa klasy od razu rozpoczęła bieg. Przebywanie na tych 162 metrach kwadratowych pod okiem tego idioty to katorga, oczywiście w oczach większości klasy, ambitniejsi pozostali na boisku. Ku mojemu zdziwieniu Miśka też. A niech mnie. Też zostanę. Gwizdek "Wielkiego trenera i tego który zna się na wszystkim", zagrywa Marcin, Misia stoi obok mnie, odbieramy, pozostała czwórka z naszej drużyny chyba nie do końca wie na czym ta gra polega. Jak oni się uchowali?
Bach!
Nosz ku... Mam wyostrzone zmysły bardziej od pająka, kota, psa, myszoskoczka, papugi i delfina razem wziętych, a musiałem oberwać w ryj. Z tą myślą osunąłem się na płytę boiska.
*****************************************


Płynąłem dość zwinnie, szybko. Ofiara oddalała się, jednak niewystarczająco szybko, potem znów przybliżała, to chyba jej drżenie. Zapach krwi przyciągał, działał jak narkotyk, rozpływał się we mnie, szeptał na ucho. Wszystkimi zmysłami byłem skupiony na tym co miałem zrobić za chwilę, zaatakować. Precyzyjnie, bezszelestnie. Musi się udać, każdy kawałek mojego ciała jest przystosowany do momentów takich jak ten. Skurcz mięśni, skok. Udało się, jestem, czuję ciepło tego płynu, udało się.
Zaraz! Kim ja jestem? Gdzie moje ręce? Co ja robię?
Czy ja... Czy ja... Czy ja jestem pijawką i gryzę człowieka w szpitalu, który sam nadstawia mi palca? Ciekawe czy każdy wampir ma takie sny czy tylko ja.
Zaraz... My przecież nie mamy snów. Mara czy co?

*****************************************


Zemdlałem od ciosu piłką w nos, jestem facetem, nie powinienem pozwolić sobie na takie zachowanie, to takie... Babskie, zniewieściałe... Jeszcze moje jęki bólu, wszyscy myślą o mnie jak o ostatnim mięczaku. Czas wziąć się w garść, zmienić coś w moim życiu. Będę twardy, ludzie będą się mnie bać, zacznę wzbudzać szacunek!
Tak! Postanowione!
Synku!, Zrobić Ci kakao i kanapki z dżemem?
Oczywiście mamo!
Chyba jednak nie do końca dobrze rozpoczynam nowy rozdział w życiu, ale jednak nie od razu Rzym zbudowali. Muszę się poważnie zastanowić jak zmienić mój wizerunek w szkole. Może kogoś zabić? Nie, ludzie chyba nie lubią jak się ich zabija. A może zacznę kibicować jakiejś drużynie piłkarskiej? Tak, to rewelacyjny pomysł, na discovery mówili o tych kibicach, oni noszą szaliki, mają potrzebę bycia silnym, należenia do mocnej grupy, tak to coś dla mnie, a poza tym oni mają jakąś kulturę!
Śpiewają, umawiają się na wspólne spotkania, wymieniają poglądy z innymi kibicami, to coś dla mnie. Poznam wielu ludzi, a poza tym będę w niezłej paczce!
Wziąłem telefon i zadzwoniłem do Pawła, naszego klasowego kibica, on ciągle gadał o tym jak to ostatnio się z kimś ustawili, chyba umówili raczej, nie? W każdym razie wie na czym polega piłka nożna, dobrze sobie radzi na w-fie, o ile już w nią zagramy.
Paweł, z tej strony Jarek, skąd mam Twój numer telefonu? No po prostu mam, mam do Ciebie sprawę. Chciałbym zostać kibicem tak jak Ty. Pomożesz mi?
Chwila ciszy w słuchawce trochę deprymuję, nawet zawiewa pesymizmem.
Niech Ci będzie, zabiorę Cię na mecz, ale pierw będę musiał Cię przeszkolić
Dzięki Paweł! Zajebiście! Jestem taki uradowany
Nara
Do zobaczenia jutro w szkole!

*****************************************


Może coś o mnie? Mam na imię Jarek, jestem tegorocznym maturzystą, chodzę do liceum, którego patron jest moim tatą. Bardzo dziwnym jest uczyc się o kimś z książek jeśli zna się go osobiście, a w dodatku to mój ojciec. Strasznie tego mojego tatuśka nie lubią, nie tylko w mojej klasie, ale tak jakoś ogólnie w szkole. Myślę, że to wszystko przez to, że napisał dość długi wiersz, a może to książka? Nie wiem, ale w
każdym razie to długie było i zostało nazwane eposem narodowym, nie, wróć. Epopeją narodową. Nikt nie lubi Pana Tadeusza oprócz paru nawiedzonych typów którzy wydają się ogółowi społecnzości szkolnej bardziej dziwni ode mnie, o ile to w ogóle możliwe. No dobra, przynajmniej niebywale trudne. W życiu nie wszystko przychodzi mi z łatwością, rodzina uważa mnie za czarną owce, w szkole jestem dziwakiem z opinią łamagi i mięczaka. No dobra, nic nie przychodzi mi z łatwością. Oprócz przedmiotów ścisłych. A tak nawiasem to jestem wampirem, cała moja rodzina, wujkowie i ciotki też... Nawet dziadek Mieszko. To bardziej popieprzone niż się komukolwiek wydaje.
Jak ostatnio wspominałem postanowiłem zmienic coś w moim życiu, znajdę znajomych, ludzie zaczną mnie szanowac, ot co! Już dzisiaj spotkam się z Pawłem w szkole, przyuczy mnie jak mam się zachowywać w nowej grupie. Powiem szczerze, że nie mam pojęcia jak to może wyglądac. Ci kibice to podobno niebezpieczne typy, wzbudzają szacunek, ludzie się ich boją, też tak chcę, przynajmniej tak przeczytałem w internecie. Nie wydaje mi się aby było to w zasięgu mojej ręki. Będę musiał nad tym długo pracować. Ostatni raz ktoś sie mnie bał w przedszkolu kiedy pobiegłem za wiewiórką w parku i przyniosłem ją w zębach. Nie zawsze potrafię panowac nad tym dziwnym czymś co jest we mnie. Pani przedszkolanka patrzyła na mnie ze strachem w oczach, który wylewał się hektolitrami, wezwała rodziców do przedszkola, cała była roztrzęsiona, mama zapewniła ją o tym, że zbyt dużo pracy potrafi wywoływac halucynajce, a tata dodał, że zdarza mi się brac różne rzeczy do buzi, bo co innego ma do roboty sześciolatek?
Świat jest ciekawszy kiedy wisi się głową w dół z belki przy stropie. Myśli mi lepiej napływają do głowy muszę częściej tak spędzac noce. Koniec z tymi polowaniami na wiewiórki, orzechy mi się przejadły...

*****************************************


-Słuchaj Jarek, nie będziemy w ceregiele się bawić, bycie kibolem to poważna rzecz. Reprezentujesz jedyną i najlepszą drużynę jaką tylko możesz reprezentować, Twoją drużynę, nie obcinaj jak komornik szafy, gały Ci wystają jakbyś pierwszy raz mnie widział, coś nie pasi?
-Bo... Czy ta nasza drużyna nie gra w czwartej lidze? Przecież jakby była najlepsza to byłaby wyżej, nie znam się jeszcze na piłce nożnej, ale to chyba jest logiczne prawda?
Twarz Pawła wyglądała jakby ten dostał szczękościsku, oczy prawie wyszły z orbit, włosy się zjeżyły, nawet gdzieniegdzie pojawiła się piana. Chyba go nie obraziłem...
-Ty matole... Jak zadzwonię po chłopaków to Ci ekspresówkę z ryja zrobimy!
Atmosfera zgęstniała, wypowiadanie takich słów na szkolnym korytarzu zwykle przykuwa uwagę uczniów, szczególnie tych którzy kochają bójki. Co dopiero gdy osobą aktywnie uczestniczącą jest jakaś szkolna ofiara.
-Ja Ci nogi z dupy powyrywam... Szalik miejscowego klubu przekrzywił się na dumnie wypiętej klatce piersiowej rasowego kibola. Okulary ogromnych rozmiarów prawie spadły z nosa. Nawet rozwiązana sznurówka taniej halówki nie powstrzyma go przed natarciem, przynajmniej takie sprawia wrażenie.
-Spokojnie, przecież nie chciałem urazić tego czwartoli... Tego klubu z ambicjami na dużo więcej, spokojnie, Paweł... Nie podchodź, nie potrzebuję widzieć Cię tak dokładnie, nie naprawdę nie musisz trzymać mnie za ubrania, sam postoję, dziękuję.

Wtedy rozległ się dzwonek, który zapewne ochronił Pawła przed śmiercią z rąk ciamajdowatego wampira, ale jednak wampira. Jarek sam dokładnie nie wie jakie zdolności posiada i co dokładnie oznacza bycie wampirem (bynajmniej nie chodzi o umiejętność otwierania tymbarku jedną ręką), jego największą zdobyczą była wiewiórka, którą upolował w wieku sześciu lat, wcześniej było to zresztą wymieniane jako mały szczenięcy wybryk. Potem co najwyżej im podjadał orzechy, jeszcze tak aby nie widziały.
Podsumowując nadchodzi czas zmian.

Koniec Prologu.

8 komentarzy:

  1. wg mnie jest bardzo fajny pomysł, drobne potknięcia stylu są do poprawki, ale mam jedno "ale". Zgodnie z tym, co piszesz, wampir dawno obchodził 100 urodziny, więc nie może nie zachowywać poprzednich doświadczeń. Dlatego na Twoim miejscu lepiej skupić się na nowościach technicznych, bo z ludźmi to już powinien umieć postępować, podrywać też. A jeśli chcesz go rzucić na poznawanie świata, to go zrób wampirkiem od przedszkola, a nie od stuleci.
    Taka rada, co by się trzymało kupy i czytelnik za bardzo nie unosił brwi, a się wciągnął bez zgrzytu.
    Pomysł z kibolami też ok. Wszystko, co współczesne, może działać na wampirka jak niespodzianka, a dla Ciebie - jak samograj.
    Pomysł na wesoło bardzo fajny. Tylko go nie zepsuj, pisz dalej, rozpisz się, z każdą stroną pójdzie lepiej. pozdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale nigdzie nie jest napisane, że ma ponad sto lat, ja mam wrażenie, że to młody wampir :)

    Czytając to odnoszę wrażenie, że wampirek jest rzucony samemu sobie, rodzina ma go w dupie nikt mu niczego nie tłumaczy. Musi radzic sobie sam.

    Podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń
  3. jeśli tatuś to Mickiewicz, to znaczy, że wampirek już zaliczył kilka "żyć":)

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak wynika :))

    Ale młody nie wie nic oprócz Mickiewicza, domyślam się, że młody jest w normalnym wieku maturalnym.
    Został spłodzony przez wampiry.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny pomysł, szkoda że jak narazie tak mało tego ale mam nadzieje ,że bedzie tego więcej;] pzdr

    OdpowiedzUsuń
  6. Wampiry to aktualnie "taki słitaśny temat" do opisywania, przez masakrę zwaną zmierzchem. Nie wiem czy pod wpływem tego piszesz, ale daremny to czas na takie cuś.
    Za dużo "...", kilka technicznych potknięć. Jeżeli to ma być Twoją lekcja pisania, to może być, jeśli myślisz nad tym poważnie, to ameryki tym nie podbijesz ba nawet swojego osiedla.

    OdpowiedzUsuń
  7. on sam napisał że jest tegorocznym maturzystą ludzie czytajcie ze zrozumieniem... Ale bardzo fajny pomysł i kontynuuj bo mnie wciągło :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Początek bardzo mi się podoba, czekam na więcej świetny pomysł! Do autora postu o sadze "Zmierzch": Wszystkie części są bardzo interesujące, a że Holiwood jak zwykle wszystko zepsuł to już nie jest wina autora książki tylko autora scenariusza....... wiec temat nie "słitasny" tylko "na czasie" i na pewno znajdzie rzesze czytelników. Oby tak dalej trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń